Życzenia zesłańca
aut. Lucjan Fac, „Nasz Przemyśl”, maj 2012 (Nr 91)
Jesienią ubiegłego roku Polska Akademia Umiejętności oraz Archiwum Nauki PAU i PAN wraz z Towarzystwem Przyjaciół Nauk w Przemyślu zorganizowało dwie nader cenne dla historii polskiej literatury imprezy. Była to sesja naukowa „Żyjąc dla idei” poświęcona dwom wielce zasłużonym dla polskiej nauki postaciom: prof. Władysławowi Tarnawskiemu oraz prof. Romanowi Dyboskiemu. Obydwaj byli znawcami literatury anglojęzycznej, zafascynowani Szekspirem tłumaczyli go, i nie ma wątpliwości, że Władysław Tarnawski pod tym względem pobił Dyboskiego na głowę, tłumacząc wszystkie dzieła Szekspira na język polski.
Postać Władysława Tarnawskiego była wielokrotnie przypominana w środowisku przemyskim, w tym również na łamach „Naszego Przemyśla” przez prezesa TPN dr. Tomasza Pudłockiego, który podczas ubiegłorocznej konferencji w Polskiej Akademii Umiejętności wśród wielu zacnych prelegentów wygłosił referat pt. „Roman Dyboski - Władysław Tarnawski dzieje wzajemnych relacji.” Podsumowaniem krakowskiej konferencji było otwarcie wystawy w Archiwum Nauki. Pierwotnie miała być udostępniona do 10 lutego 2012 r., ale ze względu na duże zainteresowanie została przedłużona do 30 marca tego roku.
Jako swoisty przyczynek do tej wystawy chciałbym dorzucić mały wątek przemyski z życia Romana Dyboskiego. Jak na jednego z najwybitniejszych znawców literatury polskiej, jego wiersz dedykowany współwięźniowi Józefowi Krupie, mógłby uchodzić za klasyczny przykład rymów częstochowskich. Mógłby, … gdyby nie okoliczności powstania. Zadziwiający zbieg okoliczności, który powiódł dwóch jeńców armii austro - węgierskiej do rosyjskiej niewoli i na Syberię.
Roman Dyboski jako oficer, dowódca kompanii 16 pułku obrony terytorialnej, a Józef Krupa jako zwykły żołnierz, obrońca Twierdzy Przemyśl. Sytuacja obu zmieniła się diametralnie po wybuchu rewolucji październikowej. W porewolucyjnym chaosie powstało szereg oddziałów różnych narodowości, w tym syberyjski Korpus Czeski oraz 5 Polska Dywizja Syberyjska pod dowództwem płk. Kazimierza Rumszy. W jej szeregi masowo garnęli się przebywający na Syberii Polacy, w tym zdecydowana większość jeńców armii austro - węgierskiej, którzy upatrywali w niej szansy powrotu do domu. Obowiązek osłony kolei transsyberyjskiej przed nadciągającymi siłami bolszewickimi, jaki spadł na dywizję w roku 1919, wielokrotnie przewyższał jej możliwości. Po dogadaniu się Czechów z bolszewikami, dywizja stanęła w obliczu zagłady. Została w znacznej części w rejonie Krasnojarska otoczona i musiała skapitulować koło stacji kolejowej Klukwiennaja.
Żołnierze na powrót trafili do obozów, z tym że już nie jenieckich ale pracy ciężkiej, katorżniczej, w syberyjskich warunkach, bez jakichkolwiek praw, jakie mieli wcześniej, jako jeńcy carskiej Rosji. Koszmar przyszłego GUŁ-agu jako pierwsi kosztowali właśnie żołnierze 5 Syberyjskiej. Mimo tych koszmarnych warunków udawało się uratować nie tylko ciało, ale i duszę. Był to jednocześnie okres niezwykle silnej przyjaźni, wzajemnej pomocy wielu, którym pozostała już tylko wiara w cud i … przyjaźń. To zdumiewające ale to właśnie te chwile prof. Roman Dyboski opisuje jako największe dni swojego życia.
Przesuwa mi się w pamięci przed oczyma cały korowód współwięźniów z tego roku, którzy za wspólną kratą żyli w najściślejszym możliwym ze mną contubernium (koleżeństwie), i przez to bliżej i głębiej na zewnątrz i wewnątrz poznać się dali, niż się poznają ludzie w zgiełkliwym i zaaferowanym wolnym życiu. Niewiele będę mówił o najbliższych. Na jednej pryczy obozowej zbratałem się z naszym chłopem mazurskim z dywizji polskiej daleko lepiej, niż za wspólnej służby w jej szeregach,…1.
Powszechnie znany w obozie Roman Dyboski, znawca literatury światowej, filozof, erudyta, potrafił być przyjacielem prostego żołnierza, a nawet się z nim zaprzyjaźnić. 14 marca 1921 r. w obozie w Tajszecie udało mu się uzyskać widzenie ze swoim przyjacielem z kazamat krasnojarskiego więzienia przemyślaninem z Zielonki Józefem Krupą2. Ponieważ było to tuż przed imieninami Józefa, na kawałku kartki, z jakiejś książki rachunkowej, napisał mu życzenia. Są one niezwykłe. Pisane w celi obozu syberyjskiego dla przyjaciela, żeby dać mu siłę i wiarę. Wiarę w powrót i nagrodę za wszystkie dotychczasowe cierpienia. Żeby dać nadzieję na przetrwanie, … wszak nadzieja umiera ostatnia. Słowa pisane na kolanie, tak aby strażnik, który zaraz przecież wróci, nie widział. Stać było profesora UJ, filozofa, historyka literatury na „częstochowskie rymy” imieninowych życzeń. Tak przy okazji trzeba przyznać, że zabieg wyliczanki Józefów z historii Polski bardzo prosty i jak na improwizację chwili, dosyć zgrabny. Zanikła już dzisiaj umiejętność składania wierszowanych życzeń, powitań, czy pożegnań. Traktowana jest nawet jak wstydliwy archaizm.
Towarzyszowi wygnania panu Józefowi Krupie na imieniny 19 marca 1921 r.
Święty Józef patron zacny,
Wie to naród wszelki,
Wszak u niego sam Pan Jezus
Uczył się ciesielki.
U nas w Polsce też, co Józef
Chłop na chwałę bywał
I na wrażych karkach mieczem
Jak na skrzypcach grywał.
Gdy Kościuszko padł raniony
Polska krwią spłynęła.
Wybicki Józef zaśpiewał
„Jeszcze nie zginęła”
Po nim książę Józef okrył
Imię polskie sławą,
Sam Napoleon go uczcił
Marszałka buławą.
W nasze dni znów naród wstaje
Nowa gwiazda świeci
I tym co walczą o wolność
Józef znów przewodzi.
Nasz Piłsudski wódz Legionów
W całym świecie znany
Hołdują mu w Warszawie
Posłowie i pany.
Nie mniej odeń drugi Józef
W ziemi polskiej słynie
Błękitnej armii Hallera
Pamięć nie zaginie.
Na obczyźnie cię zabrali
Do Polski dążyli
Ruś pod Lwowem pod Warszawą
Moskala zgromili.
Ilu sławnych masz patronów
Drogi nasz kolego
Jest ci o kim dziś wspominać
W dzień imienia Twego.
Ty krew polską z brzegów Sanu
Kość z mazurskiej kości
Dusza polska chociaż ciało
W obcej ziemi gości.
Zachowasz tę twardą duszę
Do końca wygnania
Nie skażą jej, nie wypaczą
Moskiewskie gadania.
Niezmienion powrócisz rychło
Pod ojcowską strzechę
Dzieciom co za ojcem tęsknią
Na radość, uciechę.
Nad mogiłą rodziciela
Co padł z ręki wroga
Przodków przykładem im wskażesz
Jaka prawa droga.
Silniej kochać się nauczą
Tę rodzinną rolę
Gdy Ty na niej im opowiesz
Wygnańczą swą dolę.
Niechaj wiedzą jakie biedy
Życie przynieść może
Co Twym krzepkim barkom dźwigać
Przyszło w imię Boże.
Niechaj o tym pamiętają
Co ojce cierpieli
Żeby oni w Polsce wolnej
Szczęsne życie mieli.
A gdy przy Twych opowieściach
Łza ich lica zrosi
Łza będzie ojcu nagrodą
Za to co tu znosi.
Tak po czyśćcu syberyjskim
Na pradziadów glebie
Wśród dzieci, wnuków pożyjesz
Jak u Boga w niebie.
Tego Ci na dzień imienin
Szczerze winszujemy
I za dobre ku nam serce
Z serca dziękujemy.
A żeśmy przed dzień Józefa
Znowu się rozstali.
Bądź z tym samym bratnim sercem
Dla tych co zostali.
Tajszet 14 II 1921
R. Dyboski
Życzenia Dyboskiego ziściły się zarówno dla Józefa Krupy jak i dla niego samego. Roman Dyboski powrócił do Kraju w styczniu 1922 r. Już w roku 1923 wybrany został członkiem-korespondentem PAU w Krakowie. W 1931 został członkiem czynnym Polskiej Akademii Umiejętności. W roku akademickim 1930/1931 pełnił funkcję dziekana Wydziału Filozoficznego UJ. Nadal specjalizował się w literaturze angielskiej i amerykańskiej. Jego uczniami byli m.in. Stanisław Helsztyński, Julian Krzyżanowski, Wacław Borowy, Tadeusz Grzebieniowski. W 1935 został odznaczony Złotym Wawrzynem Akademickim Polskiej Akademii Literatury. Przeżył II wojnę światową, a zmarł w Krakowie 1 czerwca 1945 r. na atak serca w wieku 67 lat. Zdecydowanie za krótko jak na autorytet naukowy tego formatu. Z kolei towarzysz syberyjskiej katorgi Józef Krupa powrócił do rodzinnego Przemyśla, objął po ojcu gospodarstwo, zaniedbane niestety, ponieważ ojciec został rozstrzelany przez Rosjan po zajęciu twierdzy. Trudnił się również wożeniem żwiru z Sanu, przeżył II wojnę światową i zmarł 12 sierpnia 1949 r. Pochowany został na cmentarzu na Kruhelu.
Nie wiemy, czy kiedykolwiek spotkali się ze sobą w dwudziestoleciu międzywojennym, czy też w czasie wojny. Życzenia „Józefowe”, pozostały w rękach rodziny i jak relikwia przechowywane są przez mojego przyjaciela Krzysztofa Trojnara, który jako pierwszy zwrócił uwagę na postać autora życzeń prof. Romana Dyboskiego.